piątek, 31 lipca 2015

Koniec

Przy okazji kończenia czegoś w takim miejscu jak to zawsze dobrze wygląda jakiś mądry cytat, jedna z tych "myśli złotych". Szukamy, szukamy... Jest! "Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze aż do końca." To Polak, Joseph Conrad. Nawet pasuje. EDI wziął się i w dużej mierze napędzany był marzeniami. I doszedł do końca. Tak jest zapisane w umowach: 01.08.2013 - 31.07.2015. Ale jest też inny cytat: "EDI to my, dlatego nigdy się nie skończy" (ciekawe, czy potraficie znaleźć go w tym blogu?). No właśnie: dopóki ludzie mają marzenia, pasje i ogień w oczach, przemijają tylko kartki w kalendarzu. W końcu "Nie ma końca. Nie ma początku. Jest tylko niezaspokojona pasja życia" (Federico Fellini).

Jest w tym blogu post, który nazywa się "Początek". To było 15 września 2013, i wtedy pisaliśmy tak: "Cokolwiek by tu nie napisać i jakich cytatów nie użyć, jest to początek: tego bloga, ale także ciągu zdarzeń, które - miejmy nadzieję - koniec będą miały dobry, a jeszcze lepiej, by nie miały go wcale." I dalej: "Być może nasze doświadczenia pozwolą komuś nauczyć się czegoś, co pozwoli mu inaczej pomyśleć i spojrzeć na otoczenie, a potem także inaczej je zobaczyć i coś w nim zmienić, zaczynając od siebie? Zawsze musi być jakiś początek..."

Tak jest: ciąg zdarzeń pod nazwą "projekt" właśnie dziś osiągnął swój kres, ale suma uczuć, myśli i energii, która wtedy zaczęła się tworzyć, końca nie ma i nie będzie miała. Nasze doświadczenia z całą pewnością pomogły wielu z nas samych inaczej myśleć i patrzeć, i zmieniać postaci rzeczy, zaczynając od siebie. To jest jeden z tych efektów, których na początku nie sposób przewidzieć ani zaplanować, a które na końcu zauważa się z niejakim zdziwieniem. Przez te dwa lata wyrosła nam wielka, piękna łąka doświadczeń, o którą trzeba dbać, podlewać, dostarczać "ziemi, słońca, wody, pracy, myśli, otwartości, tolerancji..." (pamiętacie?). I przeczuwamy, że to jest o wiele trudniejsze, niż założenie i tchnienie życia w ten kawałek pola. Cóż, wszystko w naszych rękach.

Chyba dobrze jest mieć swoją łąkę.

Tak wygląda koniec? Czy to musi być tak? Pewnie tak. W końcu...

Zawsze musi być jakiś koniec.


niedziela, 26 lipca 2015

Czas rozliczeń

Dziś bardzo popularne imieniny Anny. Popularne, bo mnóstwo tych Ań wszędzie. Tylko w EDI'm, licząc tak bardzo pobieżnie, bez listy obecności: dwie lub trzy Anie w Niemczech, ze dwie w Czechach, kilka w Polsce. Pewnie o kimś zapomnieliśmy? Jeśli tak, zapomnieliśmy tylko "krótkoterminowo", bo w sercach mamy Was wszystkie na okrągło i pozdrawiamy mocno!

Imieniny Anny, a więc zostało nam 5 dni. Pięć. Już za tydzień "Lekcje Integracji" nie będą blogiem "projektowym", będą po prostu blogiem.

Spotykamy się tu od ponad 22 miesięcy. To jest 104. post; razem będzie ich 105. Ponad 4,5 na miesiąc; troszkę więcej, niż 1 wpis na tydzień.

Być może, otwierając dziś "Lekcje..." i czytając te słowa, to właśnie Ty otworzyłeś/aś tego bloga po raz 35200. To znaczy, że mieliśmy średnio ponad 1560 takich otwarć w miesiącu, a to z kolei oznacza nieco ponad 52 wejścia dziennie. Czy to dużo? Nie mamy pojęcia, nie porównujemy się z nikim; dla nas jest to bardzo, bardzo dużo!

Skąd jesteście, Czytelnicy? Właściwie... zewsząd. Byliśmy na pięciu kontynentach, nie czytano nas tylko w Australii (jeszcze!). Czytano nas w: Austrii, Belgii, Brazylii, Chinach, Czechach, Danii, Dominikanie, Estonii, Finlandii, Francji, Grecji, Gwadelupie, Hiszpanii, Holandii, Indiach, Indonezji, Irlandii, Japonii, Kanadzie, Kolumbii, Korei Płd., Litwie, Luksemburgu, Łotwie, Makau, Malezji, Mołdawii, Niemczech, Norwegii, Polsce, Portugalii, Rosji, Rumunii, Senegalu, Serbii, Szwajcarii, Szwecji, Ukrainie, USA, Wenezueli, Wielkiej Brytanii, Włoszech. W 42 krajach na świecie.

Bardzo Wam dziękujemy za tę obecność, zawsze na nią czekaliśmy.

Taki czas. Czas rozliczeń. Środek lata. Pora kończyć, pora zaczynać.


wtorek, 21 lipca 2015

Dziewczyny z Niemiec

Jedną z organizacji partnerskich tworzących EDI'ego jest działające w Niemczech stowarzyszenie Polki w gospodarce i kulturze (Polnische Frauen in Wirtschaft und Kultur e.V.) z siedzibą w Berlinie i oddziałami w Kolonii i Hamburgu. Same odnoszące sukcesy, aktywne na różnych polach kobiety. Same Polki. Zapytaliśmy je, co im dał ten projekt i jak go zapamiętają. I takie historie nam opowiedziały:


"Uzmysłowiłam sobie dzięki udziałowi w projekcie EDI:
1. jak ważną rzeczą są kontakty osobiste i spotkania,
2. jak różna jest specyfika życia i odmienność problemów Polaków mieszkających w różnych krajach Europy,
3. zapoznałam wielu aktywnych ludzi, z którymi można wymieniać pomysły i doświadczenia,
4. w jak różnorodny sposób można walczyć o dobre oblicze Polski za granicą,
5. mobilności były motorem do wyjazdu do krajów wspólnej Europy, lepszego poznania ich kultury, historii i odmienności."

Ula, Hamburg


"Nauczyłam się sprawniej obsługiwać portale społecznościowe i komputerowe programy graficzne, i tym samym udoskonaliłam kompetencje zawodowe."

Celina, Berlin


"Dzięki projektowi uświadomiłam sobie, jakimi przykładnymi Europejczykami są Polacy. Bez względu na to, w jakim kraju Europy mieszkają, potrafią się zawsze dobrze zintegrować ze społeczeństwem w kraju zamieszkania, nie zapominając przy tym swego ojczystego języka i kultury."

Karina, Berlin


"Poprzez ten projekt zdałam sobie sprawę jak wielką rolę odgrywa edukacja dla integracji i porozumienia między narodami na płaszczyźnie europejskiej. Rozszerzamy swoje horyzonty, stajemy się bardziej tolerancyjnymi i wyrozumiałymi wobec mniejszości, gdy wiemy o tym więcej."

Marta, Berlin


"Spotkanie z mniejszością polską na Litwie i w Czechach to lekcja, że utrzymanie polskości to codzienny trud, wręcz determinacja, bez których nasza obecność tam byłaby już tylko historią."

Ewa, Berlin


"Dzięki projektowi uzmysłowiłam sobie, że w różnych krajach europejskich niejednakowo żyją mniejszości narodowe, że ciągle jesteśmy jeszcze dalecy od tolerancji i równouprawnienia. Poznałam otwartych ludzi, którzy odnajdują się w tak różnych warunkach, nie zatracając starej, ale zdobywając nową tożsamość. Wspólny język pozwolił na dogłębne rozmowy z wszystkimi przedstawicielami krajów partnerskich."

Kamila, Berlin


"Uczestnicząc w mobilności w Grecji ze zdziwieniem stwierdziłam, że Grecja jest jedynym państwem, w którym moża kształcić dzieci w obcym języku. Niektórzy polscy rodzice mają więc dzieci szkolne, które są urodzone w Grecji i nie mówią ani słowa po grecku. Dla mnie jest to niezrozumiałe."

Danuta, Berlin


"Dzięki projektowi EDI zrozumiałam jak istotna jest rola Polonii na świecie. Zrozumiałam, że wszystko co robimy, jakie projekty realizujemy, jak się prezentujemy, jak ze sobą współpracujemy ma ogromny wpływ na promocję Polski na świecie. Zrozumiałam, że to ogromna odpowiedzialność, obowiązek i wielka przyjemność.
Cieszę się bardzo, że poznałam tylu wspaniałych i zaangażowanych, pozytywnie zakręconych ludzi, że zrozumiałam, że bycie Polką za granicą to wartość dodana.
To była doskonała lekcja i potwierdzenie ogromnego potencjału Polonii za granicą.
Lepiej rozumiem też inne grupy etniczne i ich potrzeby."

Alina, Berlin


Drogie Dziewczyny z Niemiec, a my - reszta rodziny - zapamiętamy Waszą niezwykłą aktywność i inicjatywę. Perfekcyjne spotkanie w Kolonii. Brawurowe występy podczas konferencji w Paryżu i w Wilnie! Bieganie wilczym tropem. I Waszych chłopaków :).

Dziękujemy!!!


sobota, 18 lipca 2015

Gwiazdy

Chyba każdemu zdarzyło się spędzić noc na zewnątrz (większa połowa Polski mówi: na dworzu/e, a mniejsza: na polu). Taką ciepłą, letnią noc, jak dzisiejsza, z otwartym na oścież niebem, z miliardami gwiazd, które zdają się tworzyć sufit. Ale nie, to przecież otwarta przestrzeń, a gwiazd jest tak wiele (więcej, niż zwykle?) i są tak dobrze widoczne, jakby bliżej, bo nie ma wokół miasta i tych wszystkich świateł. Próbujesz sobie przypomnieć: to jest wielki wóz, a ten drugi to ten drugi, gwiazda polarna, droga mleczna... Z pewnością patrzysz na niedźwiedzicę i mnóstwo innych gwiezdnych stworów, ale nie pamiętasz. Zbyt długo byłeś daleko od gwiazd.

No i ten hałas! Jest wszędzie wokół i nie można go nie słyszeć. Zadziwiające, jak głośne mogą być świerszcze!

W taką noc w głowie dzieją się różne rzeczy. "Ważne" rzeczy stają się nieistotne, a te niewidoczne - ważne. Parę klapek się otwiera i myślisz swobodniej.

To dobrze, bo pora skierować wzrok niżej i ciągnąć pisanie sprawozdania końcowego! I tak nie wciśniesz w te rubryki dwóch lat intensywnego życia kilkudziesięciu ludzi, ale dzięki gwiazdom ta robota - kto by to pomyślał! - może być i interesująca, i fajna.


czwartek, 16 lipca 2015

Rzeź prawdziwa

Czasami wśród ludzi, którzy spędzają ze sobą dużo czasu (i bardzo się lubią, a jakże!), pojawiają się niesnaski. Nie-snas-ki. Znacie słowo? No jasne... a jeszcze lepiej - znaczenie i to, czym się przejawia. No, i czasem, czy to twarzą w twarz, czy też nie, odbywa się tzw. RZEŹ. Taka kolej rzeczy w pracy w grupie. Rzeź....

No tak, strasznie to brzmi. Ale jak nie teraz, to kiedy? No, kiedy?!

UWAGA! Spoglądamy w lustro, mocno, mocno!... Odwracacie się? Mrużycie? Broiliśmy, co? No pewnie...

Spójrzmy w lustro długo, uważnie bardzo, i zastanówmy się, czy i dlaczego musimy mrugać, odwracać się albo nie patrzeć wcale... I jeśli jesteśmy "brave enough", urządźmy rzeź prawdziwą, wyrżnijmy to wszystko, co nie pozwala nam patrzeć odważnie (np. jest prawdą, ale skrywaną bardzo, bo ponieważ), pełnym, jasnym wzrokiem. Nazwijmy głośno, naprawdę głośno. I poczujmy się wolnymi w pełni (nic nie dzwoni w kieszeni, nic nie czeka na tajnej skrzynce, nic nie jest "na już", "na potem", "chyba", "może", itd. Nic nie dzwoni w głowie!!!). W PEŁNI.

To jest najtrudniejsze na świecie. Tu - na ekranie - wygląda prościutko, tylko trochę literek. W nas - może zająć i kilka tygodni, by ułożyć się z sobą, rozpoznać i wyrzucić ścierwo, które zalega tu i tam, i by przyznać sobie (to dopiero trudne!), że... co? To już sami.

No, to chyba już. Dalej nie wiem. Idę do lustra. To nie jest zabawne, interesujące ani fajne, i może potrwać... Ale pomoże.


sobota, 11 lipca 2015

Ryszard

Ryszard z Łotwy przysłał nam taką oto wiadomość, którą zatytułował "edi i EDI":

"Wielkość dębu zależy od tego, jak żyzna jest ziemia, na której rośnie.

W swoim ogródku posadziłem 33 dynie. Z której wyrośnie edi - czy z tej z pożółkłymi liśćmi, czy też z takiej, której liście są duże, podobne do skrzydeł łabędzia?
Edi w ogrodzie, ale i nasz EDI, będą tak duże, jak dobra jest ziemia, na której rosną, i jeśli wystarczy im słońca i wody, naszej pracy, myśli, zachowań, wiedzy, otwartości, tolerancji - tego wszystkiego, o czym rozmawialiśmy na ostatnim spotkaniu w Suwałkach. To jasne, że musimy ciężko pracować, aby edi z ogrodu ponownie spotkał się z naszym EDI'm z Sandomierza i by znów mogli rosnąć razem."

Ziemi, słońca, wody, pracy, myśli, otwartości, tolerancji...

Ryszard, tam, gdzie mieszkasz, Polski nie ma już od 300 lat; bywa, że miewasz problemy, by w naszym języku powiedzieć wszystko, co myślisz.

Ale z TEGO zrozumiałeś chyba najwięcej z nas wszystkich...


sobota, 4 lipca 2015

Gorączka

Potworny upał rozlał się po całym Edilandzie, jak długi i szeroki: od Holandii po Łotwę i od Grecji po Szwecję. Gorączka wszędzie taka, że trudno to znieść, powietrze drży i świat zwolnił.

A w środku? Dojmujące poczucie pustki i braku - twarzy, głosów, rąk. To też trudno znieść i trudno opisać. Jest taki obraz Zdzisława Beksińskiego, nazywa się "Melancholia". Gdy się na niego patrzy, długo i uważnie, prawie namacalne stają się cisza i nicość, odczuwa się zawrót głowy, a uczucia, które temu towarzyszą, sieją niepokój. Ten obraz chyba najlepiej oddaje to, co w środku.

Ale może to nic? Chwilowa niedyspozycja taka? Może to tylko... gorączka?


wtorek, 30 czerwca 2015

Brzydkie słowo na "k"

Tak, tak, na "k"!

Robi się trochę smutno i nieco nerwowo. Nic więc dziwnego, że w codziennym słowniku członków rodziny EDI'ego coraz częściej występuje i coraz bardziej dominuje kilkuliterowe, brzydkie słowo na „k”. Jest wszędzie. W mailach, rozmowach, nawet na ścianie w kąciku socjalnym jednego z koordynatorów (!). To się dało zauważyć w Lipniaku: niektórzy szepczą je pod nosem, inni głośno wyrzucają z siebie i znienacka. W różnych konfiguracjach i połączeniach. Zdawałoby się - mili, wykształceni ludzie! Naprawdę, przykro słuchać.

Domyślacie się, jakie to słowo? Macie rację, to „koniec”.

Dziś koniec czerwca. A zatem dokładnie za miesiąc rzeczywiście nastąpi KONIEC projektu jako przedsięwzięcia zapisanego w naszych umowach. Umów należy dotrzymywać, więc dotrzymamy, ale - sorry! - kończyć niczego nie zamierzamy.

I chyba właśnie o to chodziło nam wtedy, gdy EDI zaczął kiełkować w głowach, a potem rosnąć i wreszcie stawać się.

Nie zamierzamy. I koniec!


piątek, 26 czerwca 2015

Ostatnie lekcje

Te ostatnie... Czego się nauczyliśmy - jako ludzie i jako organizacje? Co było/jest dla nas ważne? Na gorąco:


"• Nauka przez całe życie to aktywne życie, pozytywne emocje → dłuższe życie.
• Rzeczywistość - szkolenia, warsztaty, konferencje, itp. powinny być, jak u nas, bliżej prawdziwego życia.
• Zarządzanie projektami - wspólne opracowanie projektu przez partnerów. Współpraca od samego początku.
• Wspólny wysiłek fizyczny - praca, piesze wycieczki = pokonywanie trudności - łączy i buduje wspólnotę.
• Edukacja nieformalna może dać lepsze efekty, niż w pełni zorganizowane formy.
• Ważne są relacje z mediami i budowanie zainteresowania projektem."

Ryszard, Jekabpils/Łotwa


<<"Żeby poruszyć świat, trzeba najpierw ruszyć się samemu" (Arystoteles) • "Sukces to podróż, nie przeznaczenie" • "Wielkie rzeczy nie powstają w wyniku impulsu, a w wyniku poskładania małych rzeczy w jedną całość" (Vincent van Gogh) • "Nic nie może powstrzymać osoby z odpowiednim nastawieniem mentalnym przed osiągnięciem celu. Nic na ziemi nie może pomóc osobie ze złym nastawieniem mentalnym" (Thomas Jefferson) • "Jeśli chcesz uniknąć krytyki, nie rób nic, nie mów nic, bądź nikim" (Elbert Hubbard) • "Miej podejście właściwe studentom: nigdy nie bądź zbyt wielkim, by zadawać pytania, nigdy nie wiedz zbyt dużo, by nauczyć się czegoś nowego" (Og Mandino) • "Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana" (Napoleon Bonaparte)>>

Anita, Paryż/Francja


"• Promowanie idei uczenia się przez całe życie;
• Wymiana wiedzy i doświadczeń w zakresie integracji europejskiej;
• Pozytywne oddziaływanie na środowisko i eliminowanie negatywnych postaw i zachowań wobec różnego rodzaju mniejszości i grup, w szczególności imigrantów, kobiet i osób 50+;
• Przełamywanie stereotypów i uprzedzeń wobec mniejszości;
• Akceptowanie i poszanowanie różnic kulturowych i religijnych;
• Promowanie postaw opartych na wzajemnym szacunku oraz uznaniu prawa do własnej tożsamości;
• Rozwinięcie umiejętności w obsługiwaniu portali społecznościowych i komputerowych programów graficznych;
• Nawiązanie kontaktów rokujących dalszą współpracę."

Marta, Berlin/Niemcy


"Bez czego nie mógłby EDI działać?
Współdziałanie - Koordynacja - Regularny kontakt - Dotrzymywania wcześniej ustalonych reguł - Dążenie do celu - Wzajemne zaufanie - Pasja - Zaangażowanie - Systematyczna praca - Grupa zapaleńców.

Czego nas EDI nauczył/co nam pokazał?
• Jak nawiązać kontakt z innymi organizacjami pozarządowymi.
• Jak z nimi efektownie i jasno współpracować.
• Jak wygląda sytuacja organizacji polskich i Polonijnych w różnych krajach UE.
• Z jakimi poszczególni partnerzy zmagają się problemami i wyzwaniami.
• W jaki sposób można przeciwdziałać wykluczeniu grup mniejszościowych.
• W jaki sposób promują się pozostałe organizacje partnerskie w „swoich” krajach.

Ja...
• EDI to dla mnie prawdziwa lekcja życia.
• Spotkałam wyjątkowych ludzi z niesamowitym bagażem doświadczeń na polu działalności społecznej na rzecz Polaków mieszkających poza granicami Macierzy (i nie tylko).
• Wzbogaciłam zarówno swoje kompetencje „społecznikowskie”, organizatorskie, ewaluatorskie, jak i swoje całościowe „ja”.
• EDI wpłynął na moje życie w znamienny sposób."

Magda, Jabłonków/Republika Czeska


"Projekt EDI dał mi możliwość zetknięcia się z ludźmi mieszkajacymi, tak jak ja, poza Polską. Poznałam różnorodność środowisk polonijnych w Europie, ale również zauważyłam, jak wiele nas łączy, nie tylko język, ale i mentalność. Najważniejsze jednak bylo dla mnie uświadomienie sobie, jak chętnie jestem Polką i jaka dumna jestem z naszej wspólnej historii.
To motywuje mnie jeszcze bardziej, aby niemieckiemu środowisku, w którym żyję, pokazywać najpiękniejsze strony Polski."

Anna, Hamburg/Niemcy


"• Myślenie projektowe;
• Doświadczenie w organizowaniu mobilności;
• Nauka poprzez wymianę doświadczeń z innymi partnerami;
• Wiedza na temat funkcjonowania organizacji polonijnych w Europie;
• Możliwość powielenia dobrych rozwiązań;
• Następny projekt unijny (Erasmus+)."

Teresa, Malmö/Szwecja


sobota, 20 czerwca 2015

Śpiewające zboże

Rodzina EDI'ego znów się zebrała. Tym razem wyjątkowo licznie, bo na to ostatnie spotkanie przybyła nas ponad pięćdziesiątka z wszystkich organizacji partnerskich.

Uściski i radość, spacery, dłuuuuugie rozmowy w długi wieczór (choć bardzo krótką noc) - to na początek. Potem do pracy: konferencja i zdziwienie, że przez te dwa lata tak dużo udało nam się zrobić. Że nie jesteśmy już tacy sami. Że przybyła cała wielka i piękna łąka doświadczeń z mnóstwem chabrów, bławatków i maków - zupełnie jak ta za oknem. Że trzeba to podlewać...

Patrzymy na siebie i wiemy, że widzimy ludzi, których zawsze będziemy pamiętać. Na ścianie wisi wielki zegar i wiemy też, że ten gość nie dał się zwolnić z roboty.

No więc jesteśmy razem i jest pięknie, choć niektórzy z nas czują już przez skórę, że za kilka dni, po powrotach, z aparycją basseta zaczną myśleć, co zrobić, by niecierpliwość znów się zaczęła. Choćby po to, by znów móc posłuchać - obok harmonii naszych przyjaciół znad Wilii - ich pięknej polszczyzny i usłyszeć na przykład, że "zboża jeszcze nie dośpiewały".


piątek, 12 czerwca 2015

Niecierpliwość

Przeżyliście kiedyś burzę w szczerym, otwartym polu? Na wsi? Ciemno wszędzie, ale wcale nie głucho: pioruny biją dookoła, ziemia drży, niebo rozświetlają błyskawice, i leje tak bardzo, że wydaje ci się, że jesteś mokry nawet od środka. Łał! Wtedy z pewną taką niecierpliwością myślisz, kiedy wreszcie znajdziesz się pod dachem. A kiedy już tam jesteś - że przeżyłeś coś niesamowitego, i że - choć strach! - chciałbyś jeszcze, i jeszcze że fajnie, że przeżyłeś tę przygodę. Że... przeżyłeś! I, jako żywo, możesz wyżąć.

Niecierpliwość. Jeden ktoś powiedział, że to "czekanie w wielkim pośpiechu". Za tydzień my, EDI, będziemy na łące pod lasem (a może nawet trafi nam się burza i znów będzie można wyżąć?) i w tych pięknych okolicznościach zaczniemy się żegnać. Kończyć zaczniemy. No więc chcemy się już zobaczyć, ale jakby nie. Czekamy w pośpiechu, ale wtedy, za tydzień, będziemy próbowali zwolnić czas (zwalniam pana!), by nie nastąpiło to, co przecież nastąpi.

A skoro tak, być może nadejdzie taki moment, że znów poczujemy niecierpliwość i będziemy czekać w wielkim pośpiechu, by znaleźć sposób, by znów się spotkać, i pobyć, i może nawet zmoknąć razem, i wyżąć.

Cierpliwości, nadejdzie!

Acha: tym jednym ktosiem był J. Tuwim.

piątek, 5 czerwca 2015

Cierpliwość

Tekst.

Właśnie tak: powyżej jest tytuł, a w tym miejscu jest miejsce na tekst. Jest miejsce, ale tekstu jakby nie ma.

Będzie, nie będzie? Zapewne należy się uzbroić. W cierpliwość. A tej, by się nauczyć, trzeba mieć dużo cierpliwości (komentarz poniżej oraz S. J. Lec). Czekać, aż lec.

Czekajcie, a będzie wam otworzone. Napisane będzie.

Lekcja cierpliwości. Czas próby. Poczekalnia. Poczekamy, zobaczymy...

czwartek, 28 maja 2015

Dzika Róża

Jeśli znajdziecie się kiedyś w okolicach Sandomierza, musicie koniecznie udać się w Góry Pieprzowe na sesję zielonej edukacji.

Jest to miejsce zupełnie niesamowite z wielu względów. Dla EDI'ego szczególne szczególnie, bo to właśnie tutaj, 3 lata temu, spotkaliśmy się pierwszy raz, poznaliśmy i z atmosfery, jaką wtedy stworzyliśmy, zaczął kiełkować w głowach EDI, wtedy jeszcze nienazwany i bezkształtny, ale jakże pociągający. Zdjęcie profilowe na naszej witrynie fejsbukowej zostało wykonane właśnie w tym miejscu.

Pieprzówki to największe w Europie rosarium, czyli stosunkowo niewielki obszar zamieszkany przez kilkanaście gatunków róż (Rosa). Miejscami rosną one tak gęsto, że "nawet wprawnemu wędrowcowi ciężko się przedostać" (z tablicy informacyjnej na miejscu). To także zachwycająca panorama z Sandomierzem po prawej i wszystkim innym, aż po horyzont, na wprost i z lewej, którą można podziwiać z wysokiej skarpy. W dole płynie Wisła, po której ciekawych świata wozi statek wycieczkowy i Wisełka, po której leniwie "przechadza się" para łabędzi. To stąd można zejść (ewentualnie ześlizgnąć się lub sturlać), by dotknąć niezwykłych, najstarszych gór w Europie.

Po drodze na skarpę doświadczycie niezwykłości miejsca wszystkimi zmysłami. Otoczy Was morze zieleni, które tworzą mieszkające obok siebie robinia akacjowa (Robinia pseudoacacia L), nawłoć późna (Solidago gigantea Aiton), a nawet wszystkim znana i przez większość lubiana (najbardziej w kompocie) czereśnia (Prunus avium L, nie inaczej). Nie zdziwcie się, jeśli zza węgła nagle wychynie głóg (Crataegus L), a nawet wężymord stepowy (Scorzonera purpurea). To wszystko pachnie, a tym wrażeniom towarzyszy nieustanny śpiew tysiąca ptaków, wśród których najłatwiej rozpoznać można kukułkę (Cuculus canorus), więc upewnijcie się, że macie przy sobie jakieś drobne. Chyba właśnie tak brzmi piękna cisza.

Skarpa to świetna miejscówka na edukację dla integracji, z rozległym tarasem widokowym, z ławeczkami, stołami i miejscem na ognisko. Spod nóg prawie na pewno znienacka wyskoczy (i trochę przestraszy) Wam zając (Lepus europaeus, a jakże!), by za chwilę przestraszyć mieszkańca pobliskiego sadu, bażanta (Phasianus colchicus), który palpitację objawi przeraźliwym gdakaniem wniebogłos. Podobno sąsiadką bażanta jest żmija zygzakowata (Vipera berus), ale rzadko się pokazuje. Siedząc na ławeczce, na własnym rękawie zauważyć możecie przechadzającą się pachnicę dębową (Osmoderma eremita). Widzieliście to kiedyś? Nieduże, ale dziewczyny na pewno się przestraszą!

Acha, nie zdziwcie się, jeśli w którymś miejscu drogę przebiegnie Wam miejscowy, całkiem rozmiaukany szary kocurek (zdaje się, Cocurro prengus), miejcie więc w pogotowiu kawałek boczku wydłubany z porannej jajecznicy.

Jeśli wzrok, słuch i węch to za mało, zajrzyjcie do Dzikiej Róży (nie możecie nie trafić) i spróbujcie miejscowej kuchni. O matko! To jest miejsce, gdzie możecie zatrzymać się na kilka dni; w Górach Pieprzowych bliżej i lepiej już nie można.

Koniec zielonej lekcji. Teraz powtórzcie z pamięci wszystkie łacińskie nazwy, które właśnie poznaliście!


piątek, 22 maja 2015

Trzy kropki

Trzy kropki. Ktoś uznał (tam na dole, ale nie w piekle, tu bliżej, pod wpisem) - widząc tylko tytuł; przecież post dopiero zaczął się "tworzyć"! - że są zabawne. Są? Trzy kropki. Pierwsza kropka. Druga kropka. Trzecia kropka... O, to znów one!

3 kropki. Muchomor. Biedronka. Czarna krowa w kropki bordo. Byczek Fernando. Fernando Alonso. Oj, coś za daleko i "za bardzo" (o, już widać pierwszy manowiec!) prowadzi nas mind mapping.

Czemu służy trzykropek? Co wyraża? Zdaje się, że często (zbyt często?) występuje w tym blogu. Niedopowiedzenie? Nieznajomość końca? Niespójność umysłowa? Zawieszenie? A może nadzieja?

Ktoś napisał: "niedopowiedzenia są gorsze od nieobecności". Zastanowienie się nad tym i zrozumienie przekracza w tej chwili możliwości, ale jeśli tak rzeczywiście jest, to dość okropnie ten trzykropek się jawi. Trzykropek-okropek.

Podejdźmy do sprawy poważnie. Naukowo:
"Choć trzykropka nie notują słowniki, nie znaczy to, że jest nieznany. Słowa tego używa np. Stanisław Barańczak w szkicach Poezja i duch uogólnienia. Oto fragment (wyróżnienia moje, MB): „Na przestrzeni niewielkiego felietonu – sześć trzykropków w środku zdania! Ale właśnie ów trzykropek w środku zdania jest jednym z najbardziej nadużywanych przez dziennikarzy znaków interpunkcyjnych. Oczywiście, spotkamy go i w innych dziedzinach wypowiedzi pisanych. Ma w nich funkcję dość jednoznaczną: uwydatnia niespodziankę, jaką jest dla czytelnika pojawienie się w pewnym kontekście nieoczekiwanego znaczenia. Ale żeby taką funkcję trzykropek mógł pełnić, znaczenie to musi być istotnie nieoczekiwane”. (Marek Bańko, PWN)

A więc niespodzianka! Kto by się spodziewał? Ale jeszcze trochę, w końcu w tym miejscu spodziewamy się edukacji:
"Wielokropek – znak interpunkcyjny w postaci trzech umieszczonych obok siebie kropek (…) używany przeważnie na końcu zdania, dla zaznaczenia fragmentów pominiętych. Wielokropek może także oznaczać nieoczekiwane urwanie wypowiedzi:

Dawno, dawno temu…
Zaczął recytować: „Ruszyła maszyna…”, ale dziecko mu przerwało.

Jest używany także przed nieoczekiwanymi słowami.

Konsument wysłał list wprost do… prezydenta.

W powyższych przypadkach po znaku wielokropka należy umieścić spację, jednak nigdy nie umieszcza się jej przed znakiem." (Wikipedia)

A więc także pominięcie oraz nieoczekiwanie (czyli niespodzianka?). W każdym razie, używamy - jeśli chodzi o formę - poprawnie, tzn. bez znaku spacji przed. Zawsze coś.

No dobrze, pora coś postanowić. To może tak: trzy kropki mogą być zabawne, gdy oznaczają niespodziankę, która daje nadzieję. Wtedy są też jednocześnie interesujące i fajne... Trzy kropki!


piątek, 15 maja 2015

W drodze

Kiedy podróżuje się gdzieś daleko i długo, po jakimś czasie przychodzi znużenie.

Na początku jest dobrze, bywa ekscytująco. Jeśli nie musisz prowadzić, patrzysz w okno, za którym przesuwa się krajobraz. I nadziwić się nie możesz: jak tu pięknie! Gęste lasy i rozległe łąki, mijane miejscowości pełne bzów, tych białych i tych fioletowych. Zapachy i piękne okoliczności przyrody wszędzie dookoła, właśnie teraz, właśnie dziś, bo wiosna w pełni. I słońce, i "gotyk na dotyk", i trochę deszczu. I dalej. I znów: lasy, pola, bociany... Mnóstwo żółtego rzepaku (bywa inny?)!

Potem słuchasz muzyki, próbujesz czytać, czasem ktoś zadzwoni. Zapadasz w drzemkę. Znów muzyka i znów gazeta, i znów książka. Ale wreszcie musi przyjść taka chwila, że zaczynasz myśleć. Myśli się samo. O tym, co było, jest albo będzie. Co zrobiłeś lub nie, ale mogłeś. Dlaczego nie zrobiłeś? Co trzeba zrobić i co zrobisz? Przeżywasz jeszcze raz radości i porażki, snujesz plany. Myślisz o tym, co przeczytałeś.

Przeczytałeś, że emigracja z Polski nie dotyczy tylko ludzi młodych. Wyjeżdża coraz więcej emerytów. W ciągu ostatnich 10 lat liczba przelewanych za granicę rent i emerytur podwoiła się z nawiązką i na koniec 2014 wyniosła ponad 43 000 (statystyki ZUS). Ci ludzie, choć wychowali się i całe zawodowe życie spędzili w Polsce, w większości chcą "tam" umrzeć (nie planują powrotu lub jest im wszystko jedno). Dlaczego? Bo w Polsce nie mogą przeżyć za często mniej niż 1000 zł emerytury, a poza tym "tam" opieka nad ludźmi starszymi jest na wyższym poziomie. Ich podróż jeszcze trwa i tak chcą ją skończyć.

Dosyć! Nie chcesz już o tym myśleć.

Jesteś w drodze i (prawdopodobnie) będziesz jeszcze długo.

Najlepiej byłoby zasnąć, i to mocno. Ale nie możesz i... piszesz bloga.


czwartek, 7 maja 2015

Lekcje numer dziewięć

Jeszcze tydzień temu doświadczaliśmy Holandii podczas przedostatniego już projektowego spotkania partnerów. Nowe doświadczenia, nowe lekcje, nowe twarze. Jakie?

"Dzięki EDI'emu mogliśmy poznać kolejny kraj, jego piękno i problemy, z jakimi borykają się nasi rodacy na emigracji i jak sobie z nimi radzą. Wartościowym doświadczeniem była konferencja, podczas której poznaliśmy punkt widzenia zarówno środowiska Polaków w Holandii, jak i polskich władz reprezentowanych prze Pana Ambasadora.
Dzięki Fundacji EuroPolonia i jej przewodniczącej mogłam się dowiedzieć, że Amsterdam ma 160 kanałów,1500 mostów i jest pięknym miastem.
Że król ma swoje święto i obchodzi je z całym krajem, a Holandia to także wyspy, smaczne śledzie i sery!
Kraj kwitnącego tulipana ugościł nas jak mógł i pokazał, że dla EDI'ego zawsze świeci słonce. Pomimo prognoz zimna i deszczu pogoda nam dopisała. Bo pogodę ducha każdy z nas zawsze ma w sobie.
EDI, nie opuszczaj nas, pomyśl, co dalej zrobisz z rodziną, którą stworzyłeś."

Irena, Grecja


"Na przełomie kwietnia i maja jako przedstawicielka Stowarzyszenia Polaków na Łotwie "Rodacy" wzięłam udział m.in. w międzynarodowej konferencji w Holandii, która stanowiła część z działań podejmowanych przez polskie organizacje pozarządowe w ramach projektu partnerskiego programu Grundtwig "Mnożenie przez Dzielenie - Edukacja dla Integracji".
9 partnerów mówiło o swojej działalności, wymienialiśmy doświadczenia w organizowaniu działalności, pisania projektów i edukacji dorosłych. Holenderska organizacja polonijna zwróciła szczególną uwagę na temat edukacji, zwłaszcza w zakresie nauki języka polskiego w celu zachowania ich tożsamości. Doszło do ciekawej dyskusji na temat wyobrażenia nt. Polaków w różnych krajach.
Badano aktywność w dziedzinie kultury. Polacy są głęboko zakorzenieni w tradycjach kulturowych. Celina z organizacji z Berlina przedstawiła wiersze polskiej młodzieży w Niemczech. Na zakończenie odbył się koncert, w którym wzięli udział polscy artyści: kompozytor i pianista oraz śpiewaczka, którzy mieszkają w Niemczech i skrzypaczka z Holandii.
Uczestniczyliśmy też w spotkaniu wymiany doświadczeń ze społecznością turecką. Są właścicielami dużego, nowoczesnego budynku, który zawiera sale szkoleniowe, salę przedszkolną dla dzieci, osobne sale spotkań dla kobiet i mężczyzn.
Częścią spotkania były wycieczki edukacyjne do Hagi, ogrodów Keukenhof i statkiem po kanałach Amsterdamu."

Anita, Łotwa


"Najbardziej wartościowym doświadczeniem było dla mnie spotkanie z Polakami mieszkającymi na stałe w Holandii - czy to od 30, czy od 10 lat - i te długie, nieformalne rozmowy pozwalające poznać "od podszewki" codzienność, którą tworzą i w której żyją. Rozmowy o tym, jak się czują jako część bardzo zróżnicowanego społeczeństwa w niezwykle tolerancyjnym i jednocześnie uporządkowanym kraju. Jak widzą siebie jako emigrantów i jak widzą Polskę z dystansu czasu i przestrzeni. Miło było być uczestnikiem polskiego "kramu" podczas Dnia Króla i zaprezentować, postawić biało-czerwony znaczek na pomarańczowym morzu wszystkiego i wszystkich oraz podzielić się polskością (wliczając kiełbaski!) z tymi wszystkimi przedstawicielami mozaiki kulturowo-narodowościowo-etniczno-językowej, którzy mieli szczęście nas spotkać :).

Kolejną lekcją była konferencja i dynamiczna dyskusja na temat postrzegania Polaków-emigrantów przez społeczeństwa krajów zamieszkania, wpływu stereotypów na ten wizerunek i możliwych sposobów aktywnego kształtowania i wpływania na obraz Polaków odbierany przez społeczeństwa tych krajów. Dzięki obecności przedstawicieli polskiego Państwa i Parlamentu mieliśmy rzadką możliwość zapoznania się z działaniami i planowanymi przedsięwzięciami w tym zakresie i skonfrontowania tych zamierzeń z aktywnością naszych organizacji.

Bardzo ciekawym doświadczeniem była też wizyta w organizacji mniejszości tureckiej. Ich działalność to świetny przykład przyjaznej integracji i aktywnego, wielowymiarowego działania w nowym kraju zamieszkania i za granicą przy jednoczesnym zachowaniu własnej tożsamości i odrębności kulturowej i religijnej wyrażanej w języku, stroju i zwyczajach."

Jarek, Polska


"Mobilność w Holandii, po raz kolejny zresztą, po Niemczech, Grecji czy Szwecji, dobitnie pokazała jak istotne znaczenie dla zachowania tożsamości narodowej, zwłaszcza ostatniej fali emigracji zarobkowej, ma działalność polonijnych organizacji pozarządowych. Wspierają one nowo przyjezdnych rodaków w ich staraniach o zaadoptowanie się w nowej rzeczywistości, wśród społeczności lokalnej na zasadach integracji, a nie asymilacji. Będąc zarazem naturalną platformą współpracy gospodarczej i wymiany kulturalnej, przyczyniają się do przełamywania barier oraz stereotypów, odgrywając istotną rolę w kreowaniu pozytywnego wizerunku Polski i Polaków w kraju zamieszkania. Wszystkie wyżej wymienione aspekty działalności starali nam się zaprezentować gospodarze spotkania - Fundacja EuroPolonia - przygotowując dla nas bardzo bogaty i różnorodny program. Począwszy od nieformalnego festynu w Vondelpark w Amsterdamie z okazji Dnia Króla, a skończywszy na konferencji z udziałem Ambasadora RP w Holandii, która odbyła się w Polskim Centrum Społeczno Kulturalnym w Badhoevedorp, będącym siedzibą fundacji. Mieliśmy również okazję podpatrzeć jak z integracją radzi sobie mniejszość turecka, korzystając z zaproszenia Federacji Organizacji Tureckiej „Milli Görüş Nederland”. Ponadto poznaliśmy stary Amsterdam przemierzając go kanałami i piechotą, przyprawiające o zawrót głowy kwitnące ogrody kwiatowe Keukenhof, zaliczyliśmy spacer plażą i znany ośrodek administracyjny Hagę.
Wyjechaliśmy z wietrznej, ale uroczej Holandii pełni nowych wrażeń, doświadczeń, inspiracji i pomysłów z przekonaniem, że niektóre z nich „przykrojone” na miarę potrzeb naszych organizacji, spróbujemy zastosować w ich działalności."

Leszek, Czechy


"Na kolejne spotkanie Partnerow projektu „Mnożenie przez Dzielenie - Edukacja dla Integracji“ zjechaliśmy się do Amsterdamu i mieliśmy okazję wzięcia udziału w obchodach Dnia Króla. Początki Dnia Króla sięgają sierpnia 1885; wprowadzanie tego święta miało na celu zwiększenie poczucia wspólnoty narodowej Holendrów. Święto to bardzo mi się spodobało, tym bardziej, że tego dnia można „wyprzedać swoją szafę“, a dochody ze sprzedaży nie są opodatkowane.
Nasza grupa „EDI“ – ozdobiona w pomarańczowe szaliki, kapelusze, etc. – wzięła udział w tradycyjnym pikniku w jednym z parków Amsterdamu.
Kolejne dni bardzo urozmaiconego i bogatego programu to dalsze lekcje historii, zwiedzanie Amsterdamu (nazwa miasta oznacza – tamę na rzece Amstel) i den Haag (Haga została założona w XIV w.). Zaliczyliśmy również jedną z największych wiosennych atrakcji Holandii, ogrody kwiatowe Keukenhof.
Międzynarodowa konferencja zorganizowana przez Fundację Euro Polonia w Amsterdamie z udziałem Ambasadora RP w Królestwie Niderlandów poświęcona była problematyce wizerunku Polski i Polakow w Europie (z wyszczególnieniem sytuacji w Holandii).
Zaproszeni goście oraz uczestnicy konferencji mieli również możliwość zapoznania się z naszym projektem, jago zasięgiem, działaniami i rezultatami.
Wieczór uświetnił koncert muzyki klasycznej w wykonaniu Sławomira Olszamowskiego (kompozytor, pianista) oraz Ewy Pepper (skrzypaczka) - Polaków na stałe zamieszkałych za granicą."

Marta, Niemcy


sobota, 2 maja 2015

Dzień Polonii i Polaków za granicą

Prawie każdy (?) wie, że dziś Dzień Flagi. Ciekawe, ilu z nas kojarzy 2 maja także jako Dzień Polonii i Polaków za granicą?

Liczbę Polaków i osób pochodzenia polskiego mieszkających poza granicami szacuje się na ponad 20 milionów. Aż tylu z nas obchodzi dzisiaj święto. Nachodzi refleksja, czy jest to święto radosne? Wielu Polaków znalazło się za granicą ze zrozumiałych historycznie względów. Ale naprawdę niepokojące wydają się dane z raportu "Migracje zarobkowe Polaków" (Work Service), z których wynika, że w najbliższym czasie (nawet w ciągu roku) z Polski może wyjechać kolejny milion, przeważnie młodych (aż 2/3 poniżej 35 roku życia), ludzi. Dlaczego? Dla wyższych zarobków (78%), wyższego standardu życia (44%) i lepszych perspektyw rozwoju zawodowego (37%).

Smutne dane; zacznijmy wyciągać wnioski, najlepiej tuż po świętach.

Tymczasem wszystkiego dobrego, Polacy wszystkich krajów!


czwartek, 30 kwietnia 2015

Z Amsterdamu - na żywo

Sam środek "mobilności" holenderskiej; dzień był szczególnie ciężki, bo konferencyjny. Nie jest łatwo rozstrzygnąć, co zrobić i jak, by poprawić postrzeganie i reputację Polaków za granicą, zwłaszcza w sytuacjach, gdy ci - sprowadzeni do codzienności i wysiłku związanego z zapewnieniem egzystencji sobie i rodzinom - nie wydają się taką zmianą zainteresowani, a otoczenie ulega łatwym stereotypom... Cóż, nie spoczniemy i wciąż będziemy nad tym pracować; wszak stereotypy dają się zmieniać.

To jest nasze spotkanie numer 9. Holandia jest ostatnim krajem partnerskim, którego nie doświadczyliśmy, a dokładnie za 3 miesiące przeżyjemy ostatni dzień działania EDI'ego jako projektu - programowo, formalnie. Działanie EDI'ego... Już nie przeczuwamy, ale jesteśmy pewni, że to działanie pozostanie na długo. W Amsterdamie po raz kolejny spotkaliśmy się z prawdziwą radością. Twarze widziane po raz dziewiąty, ale i po raz pierwszy. Razem na konferencji, razem wśród tulipanów, razem u mniejszości tureckiej, na wycieczce po kanałach i przy kolacji. Długie rozmowy, głośne śmiechy, czasem burza włosów, a czasem łysina albo jasny warkocz, czarne wąsy, zielone oczy... Piękna różnorodność. Tym bardziej w kraju, gdzie jest wszędzie, widać ją na każdej ulicy, na każdym kroku.

Amsterdam na żywo. Jeszcze 2 dni.

EDI na żywo. Jeszcze 3 miesiące! :)))


sobota, 25 kwietnia 2015

Świtanie

Jest bardzo, bardzo wcześnie. Tak zwany "blady świt"; kiedyś na tę porę mówiło się "brzask" - czy ktoś pamięta takie słowo? Słońce jeszcze strasznie nisko, dopiero wzeszło, pomarańczowe, ale już wiadomo, że to będzie piękny dzień. Ptaki się budzą, no i ta wiosenność wszędobylska, natrętna, w pełnym rozkwicie.

Na niedługo zanim zacznie się pośpiech i zgiełk świat wygląda inaczej. To szczególne światło, zieleń i głosy w ciszy sprawiają, że wydaje się nie taki zły.

Świat - czyli wszystko ważne, co mamy w sobie. Każdy z nas - jeśli to ktoś czyta - pewnie pomyśli teraz o swoich największych problemach czy troskach. Niektóre są obiektywnie i oczywiście wielkie, inne mniejsze; wszystkie wydają się bardzo ważne, bo tak czy inaczej burzą spokój, a może nawet nie dają żyć. Ale w takiej chwili skłonni jesteśmy wierzyć bardziej, niż kiedykolwiek indziej, że "wszystko będzie dobrze".

Ulotny, wczesny poranek szybko mija i zaraz wciąga codzienność, jednak - cokolwiek się zadzieje - dobrze jest zachować w pamięci te chwile i dobre myśli znad urokliwego, bezpiecznego, porannego kubka z aromatyczną kawą (tu nie ma żadnej pomyłki: oczywiście, że kubek z kawą może być pełen uroku; kiedy ostatnio widzieliście go o wschodzie słońca wiosną lub latem?) i w trudnych momentach dnia przypomnieć je sobie. I wierzyć, zupełnie jak o tym bardzo wczesnym poranku, że wszystko będzie dobrze. Zwłaszcza, jeśli ma się blisko ludzi, na których naprawdę można polegać i od których czuje się dobrą energię i rzeczywiste wsparcie, choć być może słyszy niewiele słów.

Ot, świtanie w głowie takie.

WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE.


sobota, 18 kwietnia 2015

Wiosenność

Kilka miesięcy wstecz pisaliśmy tu o jesienności (post z 12.10.2014). Edytor podkreślał słowo na czerwono; przy "wiosenności" też to robi (tym razem jedna z jego propozycji to "wielościenność"). Trudno. Dodaj do słownika.

Wiosenność zmienną jest. Wczoraj 18 stopni, a dzisiaj tylko 6. W Polsce. W innych krajach EDI'ego: Skandynawia - 17, Grecja - 24. W czasie godzinnego spaceru doświadczyć można słońca na przemian z lecącym z nieba czymś białym, co nie jest ani śniegiem, ani gradem. Radiowa prognoza pogody podpowiedziała, że może zdarzyć się "krupa śnieżna", i to pewnie było właśnie to. A po paru minutach znów słońce, które rozświetla bardzo żółte forsycje i świeżozielone (też podkreśla!), młode listki, które już prawie wszędzie... Na takim tle dobrze widoczne są małe brązowe pieski, które już nie mogą schować się w mroku, bo i ten się nie spieszy. Kwiecień-plecień.

Koniec kwietnia to czas intensywnego rozliczania tzw. PIT-ów i przekazywania 1% podatku na rzecz potrzebujących. Okazuje się, że najchętniej przekazujemy pieniądze na rzecz chorych dzieci, osób niepełnosprawnych i zwierząt, a czołówkę dwudziestu najsowiciej obdarowywanych od wielu lat tworzą te same organizacje. Niektóre zrobiły z idei i mechanizmu "1%" sposób na biznes, dopasowując do tych "trendów" swoją działalność poprzez wygaszenie innych celów i rozwinięcie właśnie tych. W ustawie mamy zapisanych ponad 30 kierunków dobroczynności, w tym kulturę, edukację czy samorządność, ale zwykle dajemy się przekonać kampaniom reklamowym zamawianym właśnie przez ową dwudziestkę "krezusów". W efekcie na ich konta płyną grube miliony złotych, których często nie są w stanie wydać na cele statutowe przez kolejny rok, a np. dzieci zdolne, ale z rodzin źle sytuowanych wciąż pozostają bez wsparcia i z gorszymi szansami na wyrównanie szans w dostępie do edukacji... I tak dalej.

Chyba warto poświęcić parę minut, by oprzeć się "mechanicznemu" (albo podświadomemu, sterowanemu przez reklamę) wyborowi adresata naszego wsparcia. Pomyślmy, jakie wartości są nam bliskie i sprawdźmy, kto rzetelnie realizuje zbieżne z nimi cele. Przekażmy nasze pieniądze nie dla samego faktu i poprawienia swego samopoczucia, ale w sposób przemyślany i planowy, z głową...

Wiosenność i plecień, ale nie bezmyślność!


piątek, 10 kwietnia 2015

Polska

Polska jest tylko jedna. Wszyscy mamy ją w sobie, niezależnie od tego, jak myślimy, w co wierzymy, jak potoczyły się nasze losy i gdzie teraz spędzamy życie.

Większość z nas słyszało też o innych Polskach, choćby o kilku miastach o takiej nazwie w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.

A czy słyszeliście kiedykolwiek o Polsce na - jak to się zwykło określać - "drugim końcu świata", albo "na środku niczego", a dokładnie: na samym środku Pacyfiku? Posłuchajcie tego:

"Polska ma 400 mieszkańców, kościół św. Stanisława, dwa samochody, ale brakuje wody pitnej i prądu, bo agregat często się psuje, a uruchamiany jest zazwyczaj nocą. Ta Polska to wieś Poland na wyspie Kiritimati – jednej z 33 wysp rozsianych na środku Oceanu Spokojnego i składających się na państwo Kiribati. To jeden z najpiękniejszych i najbiedniejszych krajów świata, a w jego odludnym końcu leży Poland.
Wieś założył prawdopodobnie na przełomie XIX i XX w. Stanisław Pełczyński. Dziś o Poland nie pamięta prawie nikt w stolicy Kiribati, bo samolot na wyspę lata raz w tygodniu z Fidżi przez Hawaje z międzylądowaniem na Kiritimati (stolicą wyspy jest London, Paris wymarł całkowicie). W Polsce też prawie nikt o Poland nie pamięta, a mieszkańcy wsi nie wiedzą nic o "większym bracie w Europie", gdyż na co dzień stawiają czoła brakowi żywności i opieki medycznej oraz wyludnianiu miejscowości."

To jest fragment wywiadu z dr Dariuszem Zdziechem z Krakowa, który stworzył projekt humanitarno-naukowy "Poland helps Poland" i szuka funduszy na pomoc mieszkańcom Poland na Pacyfiku (w portalu Onet Podróże). Bardzo ciekawe, choć smutne, informacje, fajne zdjęcia. No i przesłanie, z którego wynika, że właściwie każdy może pomóc tej wiosce i ludziom, którzy spędzają życie właśnie tam i w rubryce "adres" mają wpisane: Polska. Spróbujcie znaleźć to miejsce na mapie w komputerze; naprawdę trzeba mocno powiększyć! A kiedy już Wam się uda, zastanówcie się nad ostatnim zdaniem artykułu:

"Oni chcieliby zostać przez nas adoptowani. Polska latami dostawała pomoc humanitarną i materialną – teraz mogłaby się odwdzięczyć."


niedziela, 5 kwietnia 2015

Cisza

Spędzaliście kiedyś Święta sami? Bez rodziny, bliskich, znajomych, bez tego zgiełku, śmiechu, rozmów, wspólnych posiłków, spacerów...

Tak, tego wszystkiego może brakować, ale z drugiej strony taka samotność może sporo nauczyć. Taki "nadmiar" czasu (bo przecież siłą rzeczy nie trzeba biec do pracy; inne aktywności też jakby zwalniają) sprzyja zastanowieniu się nad sprawami, na które w codzienności zwyczajnie go nie wystarcza. Na przykład nad tym, o co tak naprawdę w Wielkanocy "chodzi". Dlaczego ma być ważna i "wesoła"? Tego typu refleksjom nie sprzyjają tzw. "czasy", w których żyjemy, z ich przeładowaniem i pośpiechem. Ze sprowadzeniem tego świątecznego czasu do zakupów, a potem przygotowań i wreszcie... jedzenia za dużo. Do czekoladowych zajęcy, cukrowych baranków, bazi i dyngusa.

Ale dlaczego? Dlaczego to wszystko i po co?

Samotne Święta sprzyjają przypomnieniu sobie tego, co najważniejsze, poznaniu na nowo, a może poznaniu po raz pierwszy. Porozmawianiu ze sobą w ciszy, która nagle okazuje się odkryciem. Mniej zgiełku, więcej siebie. Być może każdy powinien spędzić któreś Święta w ciszy, sam?

Wesołych Świąt!


wtorek, 31 marca 2015

Pieniądze a szczęście

No to dają, czy nie dają pieniądze to szczęście? Gdyby zależność była tak prosta, jak większości z nas się zapewne wydaje, Polacy - w porównaniu z innymi narodami zamieszkującymi Europę, a zwłaszcza kraje "starej" UE - powinni być dość smutni i nieszczęśliwi. Tymczasem...

Czy wiedzieliście, że Polacy (ależ tak, ci mieszkający na stałe w Polsce!) należą do "górnej" jednej trzeciej najbardziej zadowolonych z życia? Znaleźliśmy się na 13. miejscu na 32 przebadane społeczeństwa (to znów Eurostat, który, jak już wiemy, mierzy wszystko), z wynikiem identycznym, jak Niemcy i Wielka Brytania (7,3 w skali do 8 punktów, przy średniej dla UE równej 7,1). Przed nami znalazły się kraje skandynawskie, kraje Beneluksu oraz Szwajcaria, Austria i Irlandia. Za nami są np. Francuzi czy zwyczajowo uważane za zadowolone i beztroskie społeczeństwa zamieszkujące w krajach o klimacie sprzyjającym uśmiechowi na twarzy, na południu Europy.

Zdrowie - to jest to, co najbardziej wpływa na poziom zadowolenia z życia (wśród ludzi zdrowych wskaźnik osiągnął średnią 7,9). Poza tym - status zatrudnienia; aż 43,6% osób pozostających bez pracy wykazuje niski poziom zadowolenia, podczas gdy wśród osób zatrudnionych niezadowolonych jest tylko 14,2% (być może niedomagających zdrowotnie?). Dopiero na trzecim miejscu znalazły się pieniądze, a konkretnie osiągane przychody.

Parafrazując stare powiedzenie: "lepiej być zdrowym, zatrudnionym i bogatym, niż chorym, bezrobotnym i biednym". No jasne, ale jeśli nie mamy jaguara, nie musimy chodzić z nosem na kwintę (chociaż chodzić akurat musimy), bo inna prawda mówi, że "pieniądze to nie wszystko".

Szkoda Wam, że nie macie jaguara w garażu (albo nawet garażu)? A jesteście zdrowi? Macie pracę? Robicie przy tym albo poza tym coś, co sprawia Wam satysfakcję i jeszcze pomaga innym? Macie rodzinę i/lub prawdziwych przyjaciół i możliwość spędzania czasu w sposób zajmujący? Kochacie i czujecie się kochani? Czujecie się potrzebni? Więc uśmiechnijcie się, szczęściarze!

Lepiej być szczęśliwym w PKS-e, niż nieszczęśliwym w jaguarze.


wtorek, 24 marca 2015

Lubicie być lubiani?

W ramach nieustannego czytania (patrz m.in. poprzedni post) doczytaliśmy się do Forbes'a, a tam do tekstu o tym, jak być lubianym (z 17 lutego). By znaleźć odpowiedź na to pytanie, przeprowadzono specjalne badanie na University of California w Los Angeles (UCLA), gdzie ankietowani mieli za zadanie ocenić ponad 500 cech, które mają wpływać na bycie - lub nie - lubianym.

W wyniku badania wyodrębniono 13 cech i zachowań, które podobno cechują wyjątkowo lubianych ludzi (a przy okazji - wyjątkowo inteligentnych emocjonalnie). Nie będziemy tu przytaczać wszystkich, przede wszystkim zaś tych, które są kwestią samokontroli, co lekko pachnie sztucznością, a przez to - możliwą manipulacją (cenimy naturalność). Wymienimy te, które "po prostu" zwróciły naszą uwagę. Być może dlatego, że...

Jacy są zatem lubiani ludzie?

Są prawdziwi. "Bycie prawdziwym i szczerym to esencja bycia lubianą osobą. Nikt nie lubi udawania. Ludzie kierują się w stronę osób prawdziwych, ponieważ mogą im zaufać. Trudno lubić kogoś, kogo się naprawdę nie zna. Poza tym ludzie chcą wiedzieć, kim tak naprawdę są. Czują się komfortowo we własnej skórze. Koncentrując się na tym, co cię kręci i co czyni cię szczęśliwym, staniesz się bardziej interesującą osobą niż jesteś wtedy, kiedy próbujesz zachowywać się tak, jak twoim zdaniem ludzie chcieliby, abyś się zachowywał."

Nie oceniają. "Aby wyeliminować tendencyjne wyobrażenia i osądy, musisz umieć patrzyć na świat cudzymi oczami. Nie oznacza to, że musisz wierzyć w to, w co wierzą inni, ani akceptować ich zachowania. Wystarczy, że po prostu pozwolisz im być takimi ludźmi, jakimi rzeczywiście są."

Nie szukają uwagi. "Ludzie mają awersję do osób, które desperacko szukają uwagi. Nie musisz rozwijać wielkiej, ekstrawertycznej osobowości, żeby być lubianym. (...) Ludzie szybko wyłapują postawy i chętniej przylegają do ludzi zachowujących się w ich ocenie odpowiednio."

Uśmiechają się. "Ludzie naturalnie i nieświadomie odwzorowują język ciała osób, z którymi rozmawiają. (...) uśmiechaj się podczas rozmów, a oni nieświadomie odwdzięczą ci się tym samym."

Równoważą pasję i zabawę.

Starając się pozostać prawdziwymi, nie oceniamy powyższego. Nie dla zwrócenia uwagi, ale z uśmiechem równoważąc pasję i zabawę. Jeśli po przeczytaniu tego nachodzą Was jakieś refleksje - dobrze. Ale jeśli nie - też dobrze. Przecież sami wiecie/czujecie, kiedy kogoś lubicie i dlaczego. No i - czy ludzie lubią Was...


środa, 18 marca 2015

Czytajcie!

Pod koniec stycznia pisaliśmy o zatrważającym poziomie tzw. czytelnictwa w Polsce (Czytacie? z 24.01). Czy sądzicie, że istnieje jakiś związek pomiędzy ilością czytanych książek a pomysłowością i kreatywnością ludzi i dalej - z innowacyjnością gospodarki?

Eurostat - jak to Eurostat - prowadzi szereg różnorakich badań w krajach członkowskich UE. Wśród nich znalazły się również takie dotyczące czytelnictwa społeczeństw europejskich oraz poziomu nowoczesności poszczególnych gospodarek (raporty: "Dostęp i uczestnictwo w kulturze" oraz "Ranking innowacyjności"). Ich przejrzenie wywołuje nieodparte wrażenie ścisłego związku pomiędzy badanymi zjawiskami i zaprezentowanymi wynikami. Szybki rzut oka: europejska czołówka czytelnictwa to Szwecja, Holandia, Dania, Wielka Brytania, Niemcy. "Ogonek" tworzą Polska, Chorwacja, Rumunia, Grecja i Portugalia. Żaden kraj, w którym ponad 40 proc. społeczeństwa nie czyta w ogóle nie znalazł się wśród najbardziej innowacyjnych państw.

W artykule Artura Patrzylasa pt. "Epidemia wtórnego analfabetyzmu. Dlaczego Polska nie stanie się innowacyjna?" (Forsal.pl) czytamy: "Kultura ma wpływ nie tylko na rozwój jednostek i społeczności, ale powinna też stymulować przedsiębiorczość i sprzyjać wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań biznesowych. Badacz skandynawskiej polityki kulturalnej Peter Duelund zwracał uwagę, że już od lat 80. XX wieku kultura nabrała ekonomicznego znaczenia. Zawrotną karierę zaczęło robić pojęcie „przemysłu kreatywnego” i idea „kultury jako motoru gospodarki”. Jedną z najważniejszych dziedzin kultury niezmiennie jest słowo pisane, a czytanie jest najskuteczniejszym sposobem na wdrażanie wiedzy do społeczeństwa, broniąc swojej pozycji przed edukacją i nowymi technologiami. Z danych zaprezentowanych w raporcie „Creative Economy” wynika, że przemysł kreatywny (czyli napędzany pracą humanistów) stanowi już ok. 4 proc. unijnego PKB, co odpowiada rocznej wartości na poziomie 500 mld euro."

Kochani, czytajcie, dawajcie przykład, uczcie czytania dzieci i wnuki! Jest połowa marca; ile książek przeczytaliście od początku roku? Cokolwiek teraz mówicie - za mało! Oczytanie naprawdę "słychać, widać i czuć" w sposobie bycia, zachowania, mówienia i... myślenia. Czytajcie i myślcie: samodzielnie, kreatywnie, innowacyjnie. Takie myślenie rodzi pomysły, które odważnie pchają rzeczy do przodu; z takiego myślenia wziął się EDI.


środa, 11 marca 2015

Lekcje integracji: 8

Jeszcze tydzień temu byliśmy w Wilnie i doświadczaliśmy, doświadczaliśmy... Czego się nauczyliśmy, co zapamiętamy, co w nas pozostanie najdłużej, może na zawsze? Poniżej kilka lekcji wyniesionych z ósmego spotkania Partnerów EDI'ego.


">>Mobilność<< na Litwie była dla mnie niezwykłym przeżyciem. Jestem szczęśliwa, że mogłam zasmakować codziennej rzeczywistości autochtonicznej grupy Polaków, którzy mieszkają na Litwie. Dzięki oficjalnym i mniej oficjalnym spotkaniom z przedstawicielami różnych polskich placówek mogłam dowiedzieć się wiele na temat ich działalności kulturalno-społecznej i nie tylko. To była wspaniała lekcja, która uświadomiła mi, że Polacy na Litwie często borykają się z podobnymi problemami, z jakimi spotykamy się również my - Polacy mieszkający w Republice Czeskiej. Możliwość prowadzenia dyskusji i rozmów uważam za bezcenną. Zapamiętam przede wszystkim gościnność gospodarzy i wspaniale przygotowany program, który zrealizowany został w magicznym Wilnie i na cudownej Wileńszczyźnie."

Magdalena, Czechy


"Wilno to szczególne miejsce dla każdego Polaka. To piękne miasto, tak bardzo wplecione w historię Polski i Polaków, teraz jest stolicą Litwy. Niezależnie od indywidualnego poczucia sprawiedliwości dziejowej przyjmujemy ten stan jako wynik sytuacji, na którą my wpływu mieć nie mogliśmy. Poza konturami mapy politycznej jest jednak ciągle aktualna (i oby była jak najdłużej) kwestia Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie, którzy tam byli razem z Rzeczpospolitą Polską i są obecni teraz - wraz z kolejnymi pokoleniami - na Litwie.
Konferencja „Wileńskie tradycje – piękni różnorodnością” to czas refleksji o historycznych zawiłościach, ale przede wszystkim o ludziach, którym przyszło w tych meandrach się odnajdywać. Różnorodność poruszanych kwestii i stanowisk prelegentów pokazała, że nadal to jest trudne. Historia jest jedna, ale zdań na jej temat pewnie tyle, co ludzi. Zasadnicze różnice odnośnie interpretacji niektórych faktów przebiegają narodowościowo – między Polakami a Litwinami. Pewnie nie uda się tych różnic wyeliminować, ale dlatego właśnie tak istotna jest edukacja dla integracji. Wymiana poglądów, rozmowa, poznawanie siebie, swoich poglądów i argumentów, empatia, szacunek i wola rozumienia drugiej osoby – tego musimy się ciągle uczyć i jak najczęściej doświadczać w swoim życiu, aby w różności móc różnić się pięknie - w zgodzie ze sobą i z innymi. Wtedy możemy tworzyć trwałe, dobre i wartościowe rzeczy.
Przykład Wileńskiego Kiermaszu Kaziukowego pokazuje, że jest to możliwe. Polacy podtrzymując swoją tożsamość odwołują się do tej wspanialej tradycji, pielęgnując ją od ponad 400 lat, a teraz ta tradycja stała się udziałem chyba wszystkich mieszkańców Wilna. Piękna lekcja integracji."

Jagoda, Polska


"Uniwersytet Trzeciego Wieku w Wilnie jest bardzo dobrym przykładem pracy z dorosłymi, gdyż spotkania jego członków zacieśniają więzi pomiędzy nimi. Chociaż w Grecji nie ma tak wielopokoleniowej Polonii, jednak stworzenie możliwości prowadzenia różnorodnych zajęć dla dorosłych byłoby bazą dla podniesienia świadomości narodowej Polaków tam mieszkających i zatarcia poczucia odosobnienia, rozproszenia i samotności.
Zapamiętam: autorytet Pana Ryszarda, JM Rektora, radość życia członków UTW, działalność Pani Apolonii Skakowskiej, cmentarz na Rossie, wspaniałe karaimskie zwyczaje, stroje, a także potrawy i napoje serwowane w karczmie w Trokach, gdzie skupiona jest ta mniejszość i piękno Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Najbardziej wartościowe były dla mnie zapoznanie się z bogatą i prężną działalnością Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Wilnie oraz Festiwal "Rozśpiewane Przedszkole".
Nauczyłam się jeszcze bardziej cenić nasze dobro narodowe – kulturę oraz wartość i wagę znajomości języka polskiego wśród Polaków żyjących za granicą."

Elżbieta, Grecja


"Mobilność w Wilnie była dla mnie wyjątkową lekcją, lekcją integracji przez poznawanie i pielęgnowanie polskiej historii i tradycji.
Nasz pobyt przypadł na termin wyborów samorządowych, w których fantastycznie zaprezentowali się liczni Polacy i nasza projektowa koleżanka, Beata, Polka żyjąca na Litwie, w Wilnie. Reprezentacja i zaangażowanie Polaków żyjących na Litwie w tych wyborach były imponujące i powinny być przykładem dla Polaków żyjących w innych krajach europejskich.
Pobyt na Litwie właśnie w tym czasie pozwolił mi zrozumieć prawdziwą sytuację w jakiej znajdują się Polacy na Litwie.
Z ogromnym zaskoczeniem i wzruszeniem odnotowałam fakt, że także w Wilnie świętowano rocznicę Pamięci Żołnierzy Wyklętych i tak jak w Polsce zorganizowano Bieg Niezłomnych Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nasze koleżanki uczestniczyły w tym biegu i zostały uhonorowane medalami!
Pogłębiłam swoją wiedzę na temat życia Polaków na Litwie, którzy mają piękny sposób patrzenia na Polskę i identyfikowania się z Polską.
Patriotyzm na Litwie to siła, która integruje środowisko i dostarcza energii do tworzenia interesujących projektów.
Wróciłam z Wilna dumna z polskiej i polsko-litewskiej historii.
Nadal przepełniona jestem serdecznością i ciepłem, z jakim nas w Wilnie przyjęto.
Ze wzruszeniem myślę o śpiewających po polsku przedszkolakach, o lekcjach z polskiej historii i literatury, o śpiewających po polsku i tańczących poloneza członkach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, naszych przyjaciołach, którzy nas w tak niepowtarzalny i piękny sposób ugościli w Wilnie i przypomnieli jaką wartością jest polska historia, literatura, kultura i jakie jest ich znaczenie na obczyźnie.
Dziękuję Wam pięknie za tę lekcję!"

Alina, Niemcy


"W serdecznej atmosferze spędziliśmy kilka dni u naszych projektowych partnerów i przyjaciół, Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Wilnie (UTW). Spotkanie pokazało wszystkim uczestnikom, jak ważne w realizacji każdego przedsięwzięcia jest zaangażowanie i współdziałanie wielu osób, zarówno tych należących do organizacji, jak osób niezrzeszonych. Występ zespołu UTW oraz dzieci z przedszkoli polskich zostanie na zawsze w mojej pamięci. Był to wspaniały przykład, jak wszystkie pokolenia mniejszości polskiej na Litwie pracują ramię w ramię w utrzymywaniu polskich obyczajów, tradycji oraz krzewieniu języka polskiego. Godnym uwagi było również miejsce spotkań Polaków w stolicy Litwy – Dom Kultury Polskiej w Wilnie. Brak podobnego lokum jest bardzo odczuwalne przez środowisko polonijne w Atenach. Miła kolacja przygotowana przez panie z UTW pozwoliła na swobodną rozmowę, wymianę informacji i doświadczeń na temat sytuacji Polonii oraz działalności organizacji polonijnych w krajach reprezentowanych przez naszych partnerów. Przyznaję, że wiele z tych tematów było dla mnie całkowicie nowych. Biorąc po raz pierwszy udział w spotkaniu projektowym, mogłem w bezpośredni sposób doświadczyć lekcji płynących ze spotkania w Wilnie: integracja i nieformalna edukacja nie zna granic, nie ma wieku, narodowości, płci. Im większa różnorodność i otwartość na nią, tym szybciej i więcej uczymy się od siebie. Pragnę z całego serca podziękować gospodarzom spotkania za przygotowanie niezmiernie ciekawego, dopracowanego w każdym szczególe, programu naszego pobytu, jak również za odczuwalną na każdym kroku ich staropolską gościnność, życzliwość i ciepło. Serdeczne pozdrowienia dla wileńskich przyjaciół!"

Leszek, Grecja


"Podczas mobilności na Litwie, pogłębiliśmy wiadomości historii Wilna i struktury narodowościowej Litwy.
Różnorodne jest życie kulturalne. W tym rejonie istnieje 26 różnych wspólnot religijnych, 29 organizacji społecznych. W tym pięknym Wilnie wśród 600 tysięcy mieszkańców 30% stanowi społeczeństwo polskie. W tych rodzinach mówi się po polsku od kołyski do nauki na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Podziwialiśmy aktywność artystycznego zespołu Tęcza. Najbardziej wartościowe było dla mnie spotkanie z tak zaangażowanymi, sympatycznymi, pełnymi radości życia uczestnikami tego Uniwersytetu. Byłam wzruszona też występem 200 przedszkolaków pięknie śpiewających po polsku na Festiwalu „Rozśpiewane przedszkole”. Dom Kultury Polskiej prowadzi obszerna działalność :wystawy, wernisaże, wieczory poetyckie, turnieje. Tu działa 35 różnorodnych polskich placówek, kulturalno-oświatowych organizacji społecznych i fundacji. I tu goszczą nas, Polaków, ze wszystkich zakątków świata, chcących zwiedzić Wilno tak bardzo serdecznie jak nas.
Szczegółowo opracowana konferencja, potem rozmowy, dyskusje i tańce. Gościnność, serdeczność, otwartość i aktywność – to wszystko jest godne i warte naśladowania. To była wspaniała lekcja integracji.
A co zapamiętam na długo i wszystkim będę przekazywać, to ten patriotyzm Polaków na Litwie, który czuje i widzi się wszędzie.
Dzięki projektowi EDI zawiązało się tyle przyjaźni, tyle mamy sobie do powiedzenia, że tylko liczymy dni aby znowu się spotkać."

Maria, Holandia


sobota, 7 marca 2015

Więzi

Rozstania zazwyczaj bywają trudne. Zwłaszcza wtedy, gdy rozstajemy się z kimś, z kim chcielibyśmy być jak najdłużej i jak najintensywniej, bo wspólnie spędzone chwile są piękne, dobre albo mądre (lub to wszystko razem).

To wszystko razem właśnie przeżyliśmy w Wilnie. Spotkanie po 5 miesiącach niewidzenia się było szczególne właśnie z powodu długiej zimowej przerwy w naszych "mobilnościach", ale też z uwagi na miejsce, w którym się odbywało. Przede wszystkim jednak z powodu naszych gospodarzy, Wilniuków z dziada pradziada.

Trudno opisać uczucia, jakie towarzyszą przebywaniu z ludźmi, którzy o Polsce mówią nie inaczej, jak Macierz i w każdym ich słowie wyczuwalna jest miłość i tęsknota za krajem.

Więzi - to jest chyba to, co czujemy.

Dziękujemy za Wasze lekcje, Kochani.

sobota, 28 lutego 2015

Grupa

Kilka miesięcy temu pisaliśmy o sile zespołu. O tym, jak to jest, gdy ludzie działający razem osiągają więcej, niż dokładnie taka sama liczba osób pracujących oddzielnie. O wzajemnym uczeniu się od siebie, inspirowaniu, motywowaniu, współdziałaniu, wspólnej wizji i celu, na którym zależy wszystkim razem, a nie każdemu z osobna. O patrzeniu w tym samym kierunku i dzieleniu pasji; i jeszcze o tym niesamowitym uczuciu przynależności do wspólnoty, radości z bycia razem i mnożeniu satysfakcji.

Wpadł nam właśnie w ręce wywiad z trenerem naszej reprezentacji siatkarskiej, Stephane'm Antiga ("Przegląd Sportowy", Kamil Składkowski). Poniżej krótki tylko wyjątek, jedno pytanie i jedna odpowiedź:

"Co będzie kluczowe w tym szalonym roku?

Grupa. Od pierwszego dnia o tym mówiłem. Było to dla mnie kluczowe w czasie, gdy jeszcze grałem, jest kluczowe i teraz. Zwyciężaliśmy dlatego, że budowaliśmy między sobą więzi. Każdy był w stanie skoczyć w ogień za drugiego. To był klucz. Najważniejsze, by wszyscy pracowali dla dobra zespołu, a nie tylko dla własnych celów. Muszą przestać myśleć w kategoriach ja, a zacząć my. W poprzednim sezonie praca w grupie okazała się chyba naszą największą bronią."

Właśnie wyruszamy na nasze kolejne projektowe spotkanie, pierwsze w tym roku, ale ósme w ogóle. Już ósme! Zobaczymy się w Wilnie i coś nam mówi, że to znów nie będzie jednorazowy zlot uczestników wydarzenia odbywającego się pod tym samym adresem, ale spotkanie fantastycznej grupy, która "w międzyczasie" mieszka rozproszona po Europie.

EDI...

sobota, 21 lutego 2015

Zawiść a sprawa polska, czyli... O nas 3

No i robi nam się seria, jak ze "Szczękami", "Rocky'm" albo "Gwiezdnymi wojnami". Na szczęście albo trudno; uważamy jednak, że przeglądania się w zwierciadle i wyciągania wniosków nigdy dosyć. Jak to z lustrem: czasem lubimy to, co widać, a czasem nie... Dziś o zawiści.

Czy wiecie, jakie grzechy główne najbardziej potępiają Polacy? Zdradę (84%), kłamstwo (73%) i zawiść właśnie (63%). Obżarstwem przejmuje się mniej niż co drugi. Może kwestionariusze CBOS wypełnialiśmy przy jedzeniu?

Zawiść - wg wszelkich badań - jawi się jako nasza główna wada narodowa, która w znacznym stopniu buduje stereotyp Polaka za granicą. O ile "odwieczne" stereotypowe przekonania, że Polacy są leniwi, niekompetentni i agresywni, a do tego kradną i piją, są coraz słabsze, bo nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości, wciąż aktualne pozostają trzy: zawiść, nietolerancyjność i cwaniactwo. Badanie przeprowadzono na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych w 2013, a respondentami byli Polacy, turyści zagraniczni i obcokrajowcy mieszkający w Polsce, a także stykający się z polskimi imigrantami w swoich krajach.

Zawiść: negatywne uczucie, u którego podstaw leży fakt, że ktoś ma coś, czego nie mam ja - pozycję, pieniądze, urodę... Polegające wcale nie na tym, że mogę albo chcę mieć to samo lub więcej, ale na tym, by... nie miał ten "ktoś". Zwykle towarzyszy mu gniew, złość i poczucie krzywdy. Zawiść - niestety - lubi cieszyć się z cudzego nieszczęścia. Znacie?

"Uprzejmie informuję, że pan X jest posiadaczem mieszkań, stać go na wystawne przyjęcia dla znajomych i duże wydatki." (do izby skarbowej). Albo: "Moja sąsiadka bierze dużą rentę, ale chodzi uśmiechnięta. Uśmiechnięta, a chora?" (do ZUS). Polskie piekło...

Zagraniczni respondenci przywołanych wyżej badań uważają, że brakuje nam wzajemnego szacunku i zaufania oraz umiejętności budowania wspólnoty. Znacie?

No, to mamy o czym myśleć. Należy chyba zastanowić się i zdecydować, czy dobrze nam tak, jak jest, czy jednak chcemy coś zmienić. To może zająć trochę czasu, ale jeśli naprawdę chcemy, zacząć trzeba by już, zaraz. Od... siebie.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Korzystaliśmy z tekstu "Zawiśliśmy w zawiści" autorstwa Ewy Wilk, zamieszczonego w tygodniku Polityka nr 8 (2997).


sobota, 14 lutego 2015

Kochajcie się!

Dziś Dzień Zakochanych.

Dr Aleksandra Niemyjska z sopockiego oddziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej opublikowała z tej okazji ciekawy tekst ("Walentynki: ciemna strona idylli"), w którym czytamy m.in.:

"(...) Dzień Zakochanych, choć jest słodko reklamowany, czasami ma gorzki koniec. Z badań Amerykanów Katherine Morse i Stevena Neuberga wynika, że w okresie powalentynkowym prawdopodobieństwo rozpadu związku może być nawet 5,5 razy większe niż w innych miesiącach. (...) Dzień Zakochanych nie dla każdego jest ważny. Jedni oczekują go w napięciu, inni zapominają, że istnieje. Ci pewni tego, kim jest dla nich partner/partnerka - kochają łaskawie. Na ich uczucie nie wpływa to, na jaką formę obchodzenia (nieobchodzenia) walentynek zdecyduje się druga osoba. Ludzie niepewni uczuć partnera mogą traktować walentynki jako okazję do przekonania się, "kim naprawdę" on jest, "co naprawdę" ona czuje. Tak się dzieje w burzliwych związkach, w których czasem od jednego gestu lub słowa zależy, czy będzie błogo czy dramatycznie. W tym, jak widzimy drugą osobę, ujawniają się nasze lęki. Niepewni własnego znaczenia pragną, aby to znaczenie potwierdził partner. Tyle że wtedy wyznania i prezenty przestają wyrazem miłości. Staja się warunkiem istnienia."

I jeszcze o walentynkowych prezentach: "Francuski antropolog Marcel Mauss sądził, że >>dać coś oznacza dać cząstkę siebie<<, a otrzymać coś to >>otrzymać część czyjejś duchowej esencji<<. W ten sposób dajemy sobie najwięcej miłości. Kiedy dobre uczucia są cząstką nas, którą chcemy się podzielić, prezenty mają jedynie symboliczne znaczenie. Nieważne zatem, czy coś kupisz, czy przygotujesz piękną kolację. Istotne jest to, czy potraficie być dla siebie."

Czy potraficie być dla siebie... Kochajcie się. I już!


sobota, 7 lutego 2015

O byciu i bywaniu

Koresponduję ostatnio ponad granicami z jedną z Edikanek (tego określenia - także w e-mailu - użyła inna Edikanka z innego kraju) licznie zamieszkujących Europę. Nie wiadomo jak i którędy do wymiany myśli zakradły się rozważania cokolwiek filozoficzne, dotyczące życia, przemijania i tych wszystkich rzeczy, miłych i niemiłych, które przydarzają się w ciągu życia, które, jak wiadomo, przemija.

No i wyszło, że gdyby życie pokazać jako oś czasu, można by zaznaczyć na niej punkty oraz krótkie albo trochę dłuższe odcinki (to te kawałki pomiędzy punktami), które symbolizują zdarzenia lub okresy bardziej intensywne, szczęśliwe, fajne: miłości, przyjaźnie, wakacje, ciekawe prace, fajne projekty ;-)... A pomiędzy tymi punktami i krótkimi (albo trochę dłuższymi) odcinkami, rozsianymi raczej z rzadka, nie ma nic. To znaczy jest - oś. To znaczy "zwykłe" życie. Codzienność, bez euforii czy specjalnych emocji. Padły takie słowa: "Życie bywa piękne.... Czy jest...? Chyba rzadko... Ale bywa..."

No właśnie: JEST i BYWA.

Dalej było tak (mniej więcej): >>"Bywa" i "jest" sąsiadują ze sobą, choć są zupełnie różne. "Jest" jest krótkie, a potem następuje oczekiwanie na kolejne, czyli "bywa", które bywa naprawdę długie. Ciekawe, że kiedy jest "jest" nie chce się wierzyć, ze w ogóle bywa "bywa"... A kiedy jest "bywa", "jest" staje się odległe i wątpliwe.>>

Tak... A teraz chyba trzeba zastanowić się, jakie jest usprawiedliwienie dla zamieszczenia tego, co wyżej, w tym miejscu (blogu). Czy z tego płynie jakaś nauka? Chyba tak, na przykład taka, by, kiedy jesteśmy w trakcie "bywania" nie czekali biernie na "jest", ale dawali mu szansę pokazania się, szukali go aktywnie, prowokowali albo nawet kreowali. Wtedy na naszej osi będzie więcej punktów i odcinków, a mniej... "gołej" osi. Samo bycie w "bywaniu" będzie mniej "codzienne" i nużące. Kiedy dojdziemy do końca osi (do tej strzałki) okaże się, że było ciekawie, a może nawet, że więcej byliśmy, niż bywaliśmy? Każdy niesie swoją oś...

Dotrwaliście? Halo! JEST tam kto? A zatem trzymajcie się zdrowo i... BYWAJCIE!


A tak na marginesie: ciekawe, czy potraficie przetłumaczyć ten artykuł na język kraju, w którym mieszkacie? Hę?


piątek, 30 stycznia 2015

Sposób na katar

A jednak przegraliśmy. Przez ostatnie dwa dni, kiedy to okazało się, że w półfinale mistrzostw świata w piłkę ręczną mężczyzn (w Katarze) zagramy z Katarem, cała (sportowa, choć ta pozostała w dużej mierze też) Polska zastanawiała się: jaki jest sposób na Katar?

Przegraliśmy, ale czy na pewno? Kiedy patrzy się i słucha tych chłopaków jasne jest, że tworzą prawdziwy zespół (pamiętacie artykuł z 16. listopada?). Że lubią być ze sobą, wspierają się i skoczyliby za sobą w ogień; można uczyć się od nich integracji. Ale najważniejsze jest chyba to, że są prawdziwi, po prostu. Jedyną, a na pewno najwyższą i najważniejszą motywacją jest duma narodowa, której symbolem jest emblemat na piersi. Coś, czego z pewnością kupić nie można.

Nie wierzę w przebierańców, w kupione/sprzedane tożsamości. Nie wierzę w robienie czegokolwiek wyłącznie lub przede wszystkim dla pieniędzy lub fałszywie pojętego interesu. Nie wierzę w nic, za czym nie stoi uczciwość i czyste intencje.

Pasja, charakter, serce, uczciwa, ciężka praca. To przywodzi na myśl coś, czego doświadczyliśmy w EDI'm na dzień przed rozpoczęciem Górolskiego Święta w Czechach latem ubiegłego roku.

Katar przechodzi, jak wiadomo, po tygodniu lub siedmiu dniach. Nam też przejdzie, może nawet prędzej. A potem, aż do końca, patrząc w lustro lub oglądając fotografie już zawsze będziemy czuć dumę. Dumę i spokój. Tak się czują zwycięzcy. Taki jest sposób na katar.

A co z nimi?


sobota, 24 stycznia 2015

Czytacie?

No tak, przecież właśnie czytacie. Ale czy widzieliście ostatnio inne litery, niż wyświetlane na ekranie? Przeczytaliście jakiś dłuższy tekst? Jeszcze trochę dłuższy... Jeszcze... No, książkę czy przeczytaliście?!

Pewien polski piłkarz, były reprezentant Mariusz P. (litościwie pominiemy nazwisko), pochwalił się kiedyś: W życiu przeczytałem tylko jedną książkę, bo miała tylko osiem stron. To była „Nasza szkapa”. Chyba coś o jakimś wychudzonym koniu.

Bardzo Was prosimy: nie idźcie tą drogą! Czytajcie; poza oczywistościami w rodzaju "poszerzanie wiedzy" czy "rozwijanie wyobraźni" z książką... dobrze się wygląda. :) Słyszeliście o akcji "Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka!"?

Tymczasem Biblioteka Narodowa przeprowadziła badanie czytelnictwa w Polsce w roku 2014. Kilka faktów:

- aż 19 milionów Polaków w wieku powyżej 15 lat nie przeczytało żadnej książki, nawet fragmentu!
- więcej, niż 6,2 miliona znalazło się w ogóle "poza kulturą pisma". Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że oni (my?!) nie przeczytali NIC - ani książki, ani gazety, nawet w internecie! Co więcej, przez ostatni miesiąc nie dali rady żadnemu dłuższemu tekstowi!
- 5,4 miliona Polaków (16,4%) nie ma w domu nawet jednej książki.
- 41,7% przeczytało co najmniej 1 książkę. Fajnie? Chyba nie: średnia europejska przekracza 50%, a w Czechach, które dzierżą palmę pierwszeństwa, odsetek ten wynosi 86%.

I trochę bardziej optymistycznie: 58% osób czytających (a tylko 42% nieczytających) na różne sposoby udziela się społecznie, angażuje w życie wspólnoty lokalnej czy działa w organizacji.

Bez czytania nie ma ani edukacji, ani integracji, ani niczego. Kochani, wyłączamy komputery i sięgamy po książki. Czytajcie - idąc śladem porady ze znanej kampanii dla rodziców - co najmniej 20 minut dziennie. Codziennie. Czytajcie sobie!


niedziela, 18 stycznia 2015

N jak... Nieprawdopodobne!

Niesamowite! Niezwykłe. Nie do wiary. No, naprawdę dziwne!

Ten wpis zaczęliśmy przedwczoraj. Na skutek przeróżnych okoliczności rzeczywiście tylko zaczęliśmy: w tytule pozostała tylko litera "N", a w tekście - "nnn". I co? Przez te 2 dni nasz blog odwiedziło (i czytało!) sporo osób (na marginesie: łączna liczba odsłon właśnie dziś przekroczyła 15 000). Te osoby, nasi Drodzy Czytelnicy, naprawdę czytają zamieszczane teksty uważnie, wnikliwie wręcz, i wyciągają z ich treści znacznie więcej, niż można by się spodziewać. Otóż pod wpisem ukazało się kilka opinii: 4 osoby oceniły zawarte w poście informacje jako "interesujące", a 1 jako "fajne".

Nieprawdopodobne! Okazuje się, że prowadzenie bloga jest łatwiejsze, niż sądziliśmy! Chyba właśnie odkryliśmy prosty sposób na blogowanie, które zajmuje czytelników! :)

Drodzy Czytelnicy, Wasze opinie są dla nas bardzo, bardzo ważne (N jak najważniejsze!) i za wszystkie serdecznie dziękujemy! Pozwólcie jednak, że od czasu do czasu odważymy się napisać nieco więcej, niż kilka liter, niezmiennie licząc na Waszą uwagę. Będziemy się starać, by było i interesująco, i fajnie. N jak... Na pewno! ;)

PS. Uwielbiamy wasze poczucie humoru! :D


poniedziałek, 12 stycznia 2015

JWM (Jej Wysokość Motywacja)

Trwacie? No, w postanowieniach! Już nie? Nie stanęliście na wysokości? Najpewniej czegoś zabrakło... Czego? Trudno nazywa się coś, czego zabrakło, a więc czego nie ma, ale spróbujmy: silnej woli? wytrwałości? uporu?

Poczytaliśmy trochę (np. artykuł "Automotywacja - jak motywować siebie" w miesięczniku Forbes) i wiemy więcej. Wiemy, dlaczego ogromnej większości ludzi tak trudno wytrwać w postanowieniach dłużej, niż tydzień.

Jej Wysokość Motywacja zmienną jest. Ma skłonność do przychodzenia i odchodzenia falami. Dlatego po okresie ekscytacji, a być może nawet euforii wywołanej wyznaczeniem nowego, atrakcyjnego celu, przychodzi - zwłaszcza w obliczu trudności - etap zniechęcenia i, często, załamania. To jest naturalne, ponieważ organizm ludzki nie wytrzymałby długotrwałego pobudzenia, jakie towarzyszy okresowi wzmożonej mobilizacji. Dlatego bardzo ważne jest uświadomienie sobie i zrozumienie tego oraz odpowiednie "rozplanowanie" motywowania samego siebie.

Okazuje się, że "początek" powinien potrwać aż około... 20 dni, bez względu na dyskomfort, jaki wtedy odczuwamy, powstrzymując się od "zwykłych" działań lub zachowań, z których właśnie chcemy zrezygnować, lub podejmując "nowe", których dotychczas nie praktykowaliśmy. Dlaczego? Ponieważ tyle czasu potrzebujemy, by "nowa" czynność czy sposób zachowania stały się nawykami, a z tymi nie musimy już walczyć, po prostu stają się naturalne.

Kolejną ważną sprawą jest umiejętne nagradzanie siebie. Tu pomóc może podzielenie naszego "dużego", ambitnego celu na mniejsze i krótkotrwałe. Po każdym takim małym sukcesie poczujemy się zwycięzcami, a będzie takich chwil więcej i będą zdarzały się częściej. One, te małe ale dość częste nagrody, umocnią w nas wiarę we własne siły i sukces końcowy.

(Auto)motywacja ma swoje źródła w... nas samych. Dlatego będzie nam dużo łatwiej, gdy w trudnych chwilach będziemy myśleć pozytywnie, przywoływać nasze dobre doświadczenia i myśleć o swoich mocnych stronach. W ciężkich chwilach to nie jest łatwe, ale, jak prawie wszystkiego, można się nauczyć i tego. A uczyć trzeba się przez całe życie ;).

Przed EDI'm ostatnie pół roku działania jako "projekt". Czy nie zabraknie nam motywacji, by przetrwać czekające nas wzloty i upadki i w dobrej kondycji dotrwać do szczęśliwego końca? No i - co ważniejsze - czy będziemy dość zmotywowani, by EDI żył w nas dużo, dużo dłużej? Doskonale wiemy, że to nie jest "tylko projekt". I to nas motywuje!


wtorek, 6 stycznia 2015

359

Jeszcze tylko tyle dni pozostało do końca roku. Niedużo, prawda? To oznacza, że ci z Was, którzy ciągle - już szósty dzień! - trwają w noworocznych postanowieniach, mają szanse wytrwać do końca. Co prawda dzień się jeszcze nie skończył (a przecież: "nie chwal przed zachodem..."), ale już jest nieźle.

Tak jest: dziś święto Trzech Króli (albo, jak chcą niektórzy: Trzech Magów). Badania, które przywołaliśmy w poprzednim artykule dowodzą, że ogromna większość, bo aż 92% postanowień noworocznych, przede wszystkim tych dotyczących jedzenia, picia i palenia, pada właśnie dzisiaj. JUŻ dzisiaj. W Trzech Króli. Jeśli więc obudzicie się jutro i wciąż będziecie "czyści" i niezłomni w swych zamiarach, znajdziecie się w absolutnym topie 8% tych, którzy dali radę. 8% Magów! 8 na 100, pomyślcie tylko...

Właściwie, skoro już i tak tam będziecie, to może.... Co?... :)))

Sorry. Nie wodzimy na pokuszenie i niezmiennie 3mamy kciuki. My też jesteśmy dzielni: tydzień Nowego Roku upłynie dopiero jutro, a my już mamy pierwszy wpis. Zawsze jest szansa na dwa! :)

No więc przed nami prawie cały rok. Jaki będzie? 2014 za nami i teraz wszystko wydaje się łatwe, bo wszystko wiemy. Był dobry albo zły. Mamy dla Was poufną informację: ten też taki będzie, dobry lub zły. Podobny do poprzedniego (przyjemna stabilizacja) lub zupełnie inny (ekscytujące zmiany!). I mamy jeszcze jedną wiadomość: to w dużej mierze zależy od Was! Jeśli jesteście dość silni, by trwać w postanowieniach, wystarczy Wam też siły na podejmowanie odważnych decyzji, dokonywanie słusznych wyborów, na nie dopuszczanie, by "działo się" samo, obok. Na świadome kierowanie swoim dobrym życiem.

Będzie dobry czy zły? Powodzenia!